piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział 1

"Legenda o uwodzicielce"

     Widać było, że moje pojawienie się wytrąciło ich z równowagi, w sumie chyba każdego by przestraszyło pojawienie się na stole nieznajomej im dziewczyny.
      Wpatrywałam się w ich zastygłe ciała i przysłuchiwałam się biciu ich serc, choć było to trudne, ponieważ herbata, którą nalewała Tessa już dawno przekroczyła brzegi filiżanki i rozlewała się z głośnym chlupotem. Odgłos ten, także został przerwany przez plask spadającego jedzenia z widelca u Henrego. Moje usta momentalnie wykrzywiły się dziwny grymas, który miał imitować uśmiech. Przypomniałam sobie co Magnus mi o nich mówił i o ich wspólnej historii. Znałam dobrze jednego Herondale i muszę przyznać, że Will jest totalnym przeciwieństwem Jace oczywiście jedynie z wyglądu z charakteru byli identyczni ( z tego co słyszałam ). Przez to rozmyślanie nie zauważyłam nawet, że widelec, który wcześniej najprawdopodobniej leżał na stole, wbił mi się nad prawym pośladkiem. Nie dziwie się, że nic nie poczułam moje ciało nie odczuwa od razu bólu tylko z kilku minutowym opóźnieniem. Chwyciłam sztuciec za rączkę i szarpnęłam. Pacnęłam nim o podłogę, spojrzałam w stronę gdzie był wbity, na pamiątkę pozostały mi cztery ranki, z których ciekła krew. Podniosłam wzrok i okazało się, że cały pokój śledził spojrzeniem moje poczynania. Wiedziałam, że muszę przerwać tę niezręczną ciszę, więc tak też i zrobiłam:
-Yyy...cześć?- z przywitania, którego tak często używałam, zrodziło się niepewne pytanie. Moje przypuszczenia okazały się jednak błędne i zamiast rozpocząć interesującą konwersacje, cisza ciągła się w nieskończoność. Cholera, zawsze mi się gęba nie zamyka, a teraz? Nawet paru zwięzłych zdań nie mogę z siebie wydusić! Moje usta znów ukształtowały się w ten niepewny uśmiech.
- Kim...kim ty jesteś?- zapytała z szeroko otwartymi oczyma Tessa. To pytanie dodało mi wigoru, więc bujnęłam się na nogach i zaczęłam moją opowieść.
-Mam na imię Aria. Jestem pół nocną łowczynią i pół czarownicą, a to wszystko przez moich rodziców czyli anielicę Fairyl i demona Dagona. I tak oto powstałam ja, hybryda.
-Zaraz, zaraz przecież to legenda.- powiedziała Charlotta. Wyszczerzyłam się do niej.
-Widzę, że moja sława mnie wyprzedza.- zaśmiałam się pod nosem.
-Chwila, jaka legenda?-zapytał Will, a zaraz potem Tessa mu przytaknęła.
-Opowiadałam ci ją, kiedy byłeś mały. O złej diablicy Lion, która uwodziła Cichych Braci.
-Rzeczywiście, była taka legenda bardzo stara, ale była.-stwierdził Jem.
-I-i to byłaś ty, ale mówiłaś, że masz na imię Aria.-powiedziała Tessa. Will przewrócił oczami i jej wyjaśnił:
- Aria to inaczej lew. Więc, imię Lion to tak jakby Aria.- skinęłam głową. Will przeciągną po mnie spojrzeniem i zagadnął.-I co uwiodłaś któregoś? I w ogóle po co to zrobiłaś, to tacy sztywniacy...
-Heh, cały Herondale. Ale odpowiadając na twoje pytanie tak uwiodłam jednego, a po nim jeszcze kilku, ale to nie było tak, że któryś mi się podobał czy coś. To...był tylko zakład.
-Zakład? A z kim?- zapytał Jem.
- Z moim przyjacielem, jednym z pierwszych nocnych łowców. a nazywał się Christopher Verlac.-na wspomnienie o nim, moja twarz się rozjaśniła.- On mnie wyzwał abym uwiodła Cichego Brata, a ja jego żeby poderwał Żelazną Siostrę. I ja wygrałam, ale to już nie moja wina, że Brat Zachariasz się we mnie zakochał i chciał ze mną odejść. A inni się o tym dowiedzieli i stworzyli tą legendę, a mnie wygnali i do tego wykreowali na jakiegoś potwora.
Zaniemówili, widać było, że trawili moje słowa. Czekałam na to, aż zrozumieją, że mówię prawdę. Rozglądnęłam się po pokoju i dopiero teraz zauważyłam księgę, którą dał mi Magnus. Podniosłam ją i nagle rozległ się głos Charlotty.
- A właściwie jak się tu znalazłaś?- odwróciłam się do niej.
- Dzięki temu.-Pokazałam jej księgę.- Tyle, że nie miałam znaleźć się tu.
- Czyli w naszej jadalni?-zapytał sarkastycznie Will.
- Tak na prawdę miałam się zjawić dokładnie tu, ale nie w tym czasie. Bo widzisz Williamie jestem z XXI wieku.    

sobota, 28 listopada 2015


      Prolog

"Złe zaklęcie"

       - Aria? Dasz sobie radę-zapytał z przerażeniem w głosie Magnus.
     -Ja? Miałabym sobie nie dać rady? Przecież wiesz, że zawsze daje z siebie wszystko-stwierdziłam oburzona. I powłóczyłam długim spojrzeniem po twarzach moich przyjaciół. Jace jak zawsze nie odwracał wzroku od Clary, tak samo jak Simon od Izzy i Alec od Magnusa. Cholera- pomyślałam- muszę sobie w końcu kogoś znaleźć. Pokręciłam głową skonsternowana.- Dobra to ja już będę lecieć do tej Anglii, wiecie mam nadzieję, że jeszcze zdążę na herbatkę o piątej.
- Ale ty wiesz, że tam jest już grubo po piątej?-powiedział z przekonaniem Simon.
-Dzięki. Serio,nie domyśliłabym się, ale wiesz dla tak ważnego gościa jak ja na pewno zrobią wyjątek i podadzą tą pieprzoną herbatę.
- Wow, poluzuj trochę stanik,bo cię chyba za bardzo ciśnie. - stwierdził sarkastycznie Jace.
-A ty, kup sobie większe gatki, bo coś ci się wżyna.
-Ooo, no Aria widzę że dokonałaś szczegółowych oględzin.
Już miałam mu odpowiedzieć jakimś zgryźliwym komentarzem kiedy do naszej rozmowy wtrącił się Magnus:
- Hej! Dość tego. Aria pamiętasz zaklęcie? Czy może mam ci dać księgę? -skinęłam głową i wyciągnęłam ręce w jego stronę. Po chwili miałam już ją w dłoniach i wertowałam jej stare stronnice. Zatrzymałam się na rozdziale o teleportacji, przytknęłam palec przy odpowiedniej linijce i odwróciłam się do Magnusa.
-Ej, a to tam woda w kiblu spłukuje się w drugą stronę- zapytałam odwlekając moment przeniesienia się do innego kraju.
-Nie, to w Australii-odpowiedziała na moje pytanie Clary.
-Szkoda, a ja już myślałam, że będę mieć jakąś zabawę z tej przygody.
-Aria? Czy ty czasem nie starasz się grać na zwłokę- powiedział Alec, czujnym wzrokiem wpatrując się w moją twarz.
-Może-stwierdziłam.- Dobra koniec cackania się, czytam zaklęcie.
Przeczytałam na głos zaklęcie i przy ostatnim słowie Magnus zawołał:
-Aria, to nie to zaklęcie!!!!
Było już za późno. Poczułam jak moim ciałem nagle szarpnęło i ni stąd ni z owąd znalazłam się w powietrzu. Przez chwile leciałam gdy nagle pod moimi plecami zmaterializował się stół. Usłyszałam dźwięk tłuczonej porcelany i zgrzyt spadających sztućców. Bolało. Podparłam się rękami, żeby się odepchnąć od drewnianej ławy i przy tym wpakowałam jedną dłoń do kartofli.
-Jebana porcelana.- wyksztusiłam  podnosząc się na nogi.
Spojrzałam na twarze gospodarzy i aż zamarłam z przerażenia. Choć znajdowałam się tak jak miało być na początku w londyńskim instytucie ten nie był z moich czasów, on... był z nimi...
- Mój boże, Tessa, Jem, Will, Jessamine, Henry, Charlotte...